Nathan
Po paru minutach drogi, z Patricią zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Zaczęła strasznie się pocić i dostała drgawek. Natychmiast poinformowałem resztę o stanie dziewczyny, a oni stwierdzili, że w trybie natychmiastowym muszę jechać z nią do szpitala. Tom zaproponował, że zawiezie mnie i Patricie do szpitala, bo ja nie mam prawa jazdy. Jednak wcześniej Tom z Max'em wypili ponad dwa piwa, a więc ich pomoc odpadła. Jay i Seev tak jak ja nie mieli prawka, ale dzięki Bogu Nareesha była jedną z trzeźwych osób, która posiadała prawo jazdy. Miała ona duży samochód, a więc wszyscy postanowili jechać z nami... Było trochę ciasno, a więc położyłem Patricie na moich kolanach. No cóż Patricia leżała jeszcze na Jay'u, ale jemu to nie przeszkadzało.
Wszyscy byli zaniepokojeni jej stanem. Nagle zacząłem bluźnić na siebie pod nosem, ale niestety usłyszał to Max :
- Nathan do jasnej cholery!
- Coo ?! - zapytałem ze łzami w oczach...
- To nie twoja wina co teraz dzieje się z Patricią! Nie obwiniaj się o to! - Poparzył na mnie przyjacielskim, pocieszającym spojrzeniem.
- Jak to nie moja ?! Przeze mnie ona uciekła z domu i przeze mnie teraz walczy być może o życie! Gdyby nie ja siedziałaby teraz u Alex'a i zapoznawałaby się z Jess! - Nie wytrzymałem i rozpłakałem się.
- Widocznie tak musiało być. Myśl pozytywnie na pewno z tego wyjdzie. Może po prostu się przeziębiła... - Wtrącił Seev, ale po jego minie było widać, że wcale nie wierzy w to co sam przed chwilą powiedział.
Kelsey nie wytrzymała i wybuchnęła :
- Dobra już się zamknijcie! To jest poważna sprawa, a wy się kłócicie. Nunu stań gdzieś najszybciej jak będzie to możliwe, proszę...
Tak jak zażądała Kels, Nareesha zatrzymała się przy jakimś domku. Kelsey wysiadła z samochodu
i z bagażnika wyjęła jakąś białą szmatkę. Gdy zamknęła bagażnik powiedziała nam, że mamy się stąd nie ruszać, a sama zaraz przyjdzie. Kelsey zapukała do jakiegoś domu i po chwili do niego weszła. Kiedy wyszła w ręce trzymała mokrą szmatkę. Szybko podbiegła do samochodu i zaczęła :
- Nath! Skoro tak się obwiniałeś, że to przez ciebie, to teraz twoim zadaniem jest trzymać jej tą zimną szmatkę na czole, później na szyi, a następnie na klatce piersiowej. Zrozumiałeś ? - spojrzała się na mnie tak jakbym był jakimś idiotom...
- Tak, ale dlaczego na szyi i na klatce piersiowej ? - byłem zdziwiony, ale także zawstydzony, bo musiałem trzymać szmatkę na jej klatce piersiowej.
- Żeby ją schłodzić, bo jest cała rozpalona inteligencie! - przewrócił oczami Tom...
- No, ale tak koniecznie muszę trzymać jej tą szmatkę na klatce piersiowej ? - chyba się zarumieniłem.
- Jak nie chcesz to ja mogę potrzymać :D - w tym samym momencie powiedzieli to Jay i Max..
- Co to, to nie! - warknąłem na nich.
- Najpierw nie chcesz, a później chcesz. Weź no się zdecyduj, albo może ty w ciąży jesteś O.o - Dodał Tom.
W tym momencie wszyscy spojrzeli się na Jay'a. No, bo w końcu Ja + Jay = Jaythan...
- Ja z nim w ciąży nie jestem! - oburzył się Jay.
- Już dzieci porozmawiały ze sobą ?! - Widać było po Nareeshy, że zaraz wybuchnie, a o coś takiego u niej trudno.
- Kochanie spokojnie. Jedź już. - Seev mówiąc te słowa miał wymuszony uśmiech...
Do szpitala Nareesha jechała bardzo szybko, a ja jak miałem robić z tą szmatką tak robiłem. Za każdym razem gdy dochodziłem do klatki piersiowej chłopaki przykuwali wzrok na mnie, a później na Patricie. Miałem ich już serdecznie dosyć, ale nie chciałem wszczynać kolejnej awantury.Do szpitala dotarliśmy po 30 minutach drogi.
Kiedy byliśmy już na miejscu Nareesha poinformowała nas, że idzie po kogoś doświadczonego w takich sprawach. Po dosłownie 3 minutach do samochodu przybiegła Nunu , a za nią pielęgniarzy, którzy pchali przed sobą nosze. Widząc to co się dzieje położyłem Patricie całkowicie na Max'ie i Jay'u, a ja wysiadłem z samochodu. Obszedłem samochód w połowie i podszedłem do drzwi obok których siedział Jay. Wziąłem od niego Patricie pocałowałem ją w czoło i położyłem na noszach.
Dlaczego ja ją pocałowałem ?! O.o. Gdy tylko położyłem Patricie na noszach pielęgniarze przypięli ją do nich i zaczęli biec. Nie wiedzieliśmy co się dzieję, a więc postanowiliśmy podążyć za nimi...
Gdy weszliśmy do środka pielęgniarze zniknęli nam z oczu. Szybko podbiegłem do rejestracji i chciałem się zapytać gdzie oni są, ale jakaś starsza babcia zaczęła mnie wyzywać, że to ona była pierwsza w kolejce...
Miałem ochotę jej wygarnąć, ale uspokoiła mnie Nareesha. Kulturalnie ustawiłem się w kolejce. Czekałem tak chyba z 20 minut, aż z sali wybiegł lekarz i zaczął wypytywać się o chłopaka, który wyniósł dziewczynę z samochodu. Podszedłem do niego, bo sądziłem, że to właśnie jemu o mnie chodzi.
- Ty położyłeś tą dziewczynę na noszach ? - zapytał mnie lekarz.
- Jeżeli chodzi o dziewczynę, która miała drgawki i była strasznie rozpalona, o tą panu chodzi ?!
- Tak o tą. Ty jesteś jej chłopakiem ? - Co go to obchodzi ?! O.o
- Nie, ja jestem Nathan Sykes i można powiedzieć, że to ja ją znalazłem w tym stanie.
- Nie ważne kim jesteś, tu liczą się każde sekundy. Powiedz mi gdzie ona była gdy ją znalazłeś ? - Z Patricią musiało coś się dziać skoro liczy się każda sekunda...
- Znalazłem ją pod mostem. Była cała przemoczona, no i ktoś ją napadł. Od razu mówię, że nie pochodzi z UK tylko Polski.
- Teraz to skąd pochodzi jest najmniej ważne. Zawiadom jej mamę jak najszybciej, dobrze ?
- Tylko, że jej mama jest w Polsce. Jej brat tutaj mieszka, ale moja mama ma się nią zajmować.
- Dobrze, to zadzwoń do swojej mamy i niech przyjedzie tutaj jak najszybciej z jej bratem.
- Dobrze, zrobię co w mojej mocy. Jednak niech mi Pan powie, czy ona z tego wyjdzie ?
- Niczego Panu nie obiecuje! - Po tych słowach pobiegł do sali. Moje oczy były pełne łez...
Wszyscy dopytywali się co się dzieje, ale przez dobre 10 minut nie mogłem nic odpowiedzieć, bo nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. Wymamrotałem tylko do Max'a, żeby zadzwonił do mojej mamy, bo musi tu przyjechać wraz z Alex'em. Straszliwie bałem się spotkania z Alex'em, bo to przeze mnie jego siostra może umrzeć.
Nagle z sali wybiegł lekarz i poinformował nas, że Patricia przebudziła się, ale jest strasznie słaba
i jej stan wciąż nie jest stabilny. Błagałem lekarza, aby wpuścił mnie do niej chociaż na 5 - 10 minut. Lekarz nie był chętny do współpracy, a więc Max wziął go na bok i dał mu łapówkę. Wtedy to chętnie przystąpił do współpracy, co za szuja -,-. No nic, ale ważne, że mogę wejść do Patrici.
Gdy ją ujrzałem zacząłem płakać jak małe dziecko. Jak na nią patrzyłem, podpiętą do tych wszystkich urządzeń, całą bladą serce mi się krajało.
Kiedy Patricia mnie zobaczyła wyciągnęła rękę, bo chciała się przytulić. Wyszeptała mi do ucha, że to nie moja wina, i żebym się niczym nie przejmował. Powiedziała mi jeszcze, że mnie kocha. Po tych słowach pocałowałem ją w polik, jednak po tym zaczęła się jej walka o życie...
Natychmiastowo pielęgniarka zaczęła wypychać mnie z sali, ale ja nie chciałem stamtąd wychodzić. Jednak nagle coś, a raczej ktoś szarpnął mnie za rękę prawie co wyrywając mi bark. Wtedy tylko jedna osoba naszła mi na myśl, a tą osobą był Alex. Gdy tylko zdążyłem podnieść się z podłogi Alex zaczął się na mnie wydzierać :
- Idioto co ty najlepszego zrobiłeś ?! - zaczął się na mnie wydzierać, chodź wcale mu się nie dziwię.
- Zejdź ze mnie, dobra ! Myślisz, że ja tego wszystkiego nie przeżywam!
- To pomyśl jak ja się czuje, to moja siostra! - popchnął mnie tak, że uderzyłem głową o ścianę, po czym upadłem na podłogę. Do Alexa podbiegli chłopcy i zaczęli się na niego wydzierać :
- Czy ty też zwariowałeś ?! Nie chcemy mieć tu jeszcze dwóch smarkaczów, którzy pobili się w szpitalu!
- Dobra luz. To chociaż powiedzcie mi dokładniej co się dzieje z moją siostrą. - nagle obok mnie stanęła Karen i także przyłączyła się do słuchania.
- Powiem prosto z mostu... - wymamrotał Jay.
- Tylko nie z mostu! - krzyknąłem...
- A więc nie będę owijał w bawełne, Patricia walczy właśnie o życie. - po słowach Jay'a, Karen rozpłakała się, a Alex swoje pełne nienawiści i łez spojrzenie skierował w moim kierunku..
Po chwili z sali gdzie leżała Patricia wybiegła jedna z pielęgniarek. Karen próbowała się czegokolwiek dowiedzieć, ale pielęgniarka powiedziała otóż to : " Zacznijcie się modlić, żeby ona przeżyła ". Wszyscy po tych słowach usiedli na krzesłach obok sali. Płakaliśmy jak opętani, ale Alex nadal się do mnie nie odzywał. Mam nadzieję, że Alex kiedykolwiek mi wybaczy.
Po 10 minutowym oczekiwaniu z sali wyszedł lekarz i oznajmił nam, że po długiej próbie utrzymania Patrici przy życiu ich starania nie powiodły się...
Natychmiastowo wbiegłem do sali, w której jeszcze leżała Patricia i zacząłem płakać przy jej łóżku....
____________________________________________________________________________________
Otóż jest Rozdział 6... Ocenienie go pozostawiam już wam. <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz