niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 12

 Patricia 


Ocknęłam się w środku nocy, w samej bieliźnie, a na dodatek nie wiem gdzie jestem. Przy moim łóżku siedzi jakiś facet, a ja nie wiem kto to. Mam nadzieję, że nic mi nie zrobił, bo film mi się urwał. Pamiętam wszystko do momentu, w którym zemdlałam. No cóż poczekam, aż ten ktoś uśnie i wtedy coś wykombinuje. Niestety nie dane było mi leżeć w spokoju, ale po chwili zobaczyłam, że facet usnął więc zaczęłam próbę ucieczki. Jednak moje plany zostały przerwane, ponieważ tajemniczy facet wstał i gdzieś poszedł. Poddałam się, bo skąd mogę mieć pewność, że nie poszedł po nóż ?! Boże co ja gadam ?! Od dzisiaj ograniczam horrory! Kiedy zobaczyłam, że w jednej ręce trzyma zapaloną świeczkę, a w drugiej Bóg wie co, podkuliłam nogi, schowałam głowę w kolana, a ręce oplotłam na głowie.
- Błagam Cię, zostaw mnie. Co ja ci takie zrobiłam ? - Zaczęłam mówić przez płacz. Nagle poczułam jak ktoś oparł ręce o moje nogi, a potem podniósł mój podbródek tak, abym patrzyła w jego oczy. Było ciemno jak nie powiem gdzie, nawet ta pieprzona świeczka nie oświetlała temu komuś twarzy.
- Aż taki jestem straszny ?
- Nawet nie wiesz jak bardzo, Nath! - Wtedy Nathan chciał mnie przytulić, ale ja go odepchnęłam.
- Zrobiłem coś nie tak ? - Widziałam po nim, że obwinia się o wszystko.
- Nie, ale jestem w samej bieliźnie i nie będę się do ciebie przytulać! 
- A no tak, to ja ci dam twoje ciuchy. Znaczy dam ci twoje spodnie, ale dostaniesz moją koszulkę, bo twoja, jakby to powiedzieć jest rozdarta...
 - Nie gadaj tyle tylko daj mi te ciuchy. - Po chwili Nathan podał mi rzeczy i gdzieś poszedł.
Kiedy byłam już gotowa zastanawiałam się gdzie poszedł Nath. Na zewnątrz z pewnością nie poszedł, bo widziałabym gdyby wychodził no chyba, że jestem ślepa. No cóż, długo nie musiałam czekać na mojego wybawiciela.Gdy zobaczył że jestem ubrana pociągnął mnie za rękę i wyprowadził z domku. 
- A jednak jestem ślepa - Powiedziałam pod nosem, ale on chyba nie usłyszał i bardzo dobrze.
Usiedliśmy razem na huśtawce i zaczęliśmy się bujać. Nathan zaczął się mnie wypytywać jak się czuje po wczorajszym zajściu, co robiłam przez 10 dni jak jego nie było, co powiedział lekarz. Kiedy wszystko mu opowiedziałam wtulił się we mnie jak najmocniej i zaczął mnie przepraszać.
Siedzieliśmy na ławce z jakąś dobrą godzinę, ale dopiero teraz zorientowałam się, że trzymamy się za rękę. To było trochę dziwne, ale o dziwo mi, ani jemu nie przeszkadzało. Po chwili chciałam wstać jednak Nathan też o tym pomyślał. Kiedy wstawaliśmy nasze usta dzieliły dosłownie centymetry. W pewnej chwili poczułam, że Nathan zaczął gładzik kciukiem mój policzek, a nasze spojrzenia spotkały się. Boże, ale co my robimy ?! Przecież ja i Nathan jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele się nie całują, a wiem że to wszystko do tego zmierza. 
- Nathan my już powinniśmy wrócić do Alex' a i reszty. - Chciałam wyswobodzić się z jego objęć, ale mi na to nie pozwolił.
- Jeżeli tam wrócimy to twoi rodzice zabiorą cię do Polski, a ja... 
- Nigdzie mnie nie zabiorą, bo im na to nie pozwolę. Nawet nie wiesz jak bardzo wstydzę się za nich, że cię obrażali i w ogóle. Wybaczysz mi to kiedyś ? Chciałeś coś dodać ? 
- Nie ja już nic. - Nathan wbił swój wzrok w czubki butów.
- Dobrze wiem, że coś jest na rzeczy więc nie ściemniaj. - Podniosłam jego podbródek. 
- No bo ja się zakochałem. 
- No to fantastycznie Nath! 
- Też tak sądzę... - Jego mina nie wyrażała jednak takich emocji jak moja, ale może nie chciał mi tego mówić ? Jestem taka szczęśliwa, że kogoś sobie znalazł. 
Po krótkiej konwersacji postanowiliśmy wrócić do Alex' a i reszty. Postanowiliśmy, że najpierw wejdziemy do domu Nathan' a. Jak się okazało wszyscy siedzieli w domu Karen i robili kartki z naszymi zdjęciami O.o.
Wszyscy zaczęli się na nas wydzierać, ale po chwili zaczęli cieszyć się jak małe dzieci widząc, że odnalazłam Nathan' a, a on mnie.

_______________________________________________________________________________

Strasznie nie podoba mi się ten rozdział i jestem na siebie wściekła.
Przepraszam, że musieliście długo czekać, ale wena opuściła mnie całkowicie ( tak wiem znowu ).
Chciałabym was poinformować o jednej bardzo ważne rzeczy.
Zawieszam bloga! 
Jest mi z tego powodu bardzo przykro, bo strasznie się zżyłam z waszymi śmiesznymi komentarzami jak i z bohaterami tego opowiadania. Tak wiem, że to dziwne, ale w pewnym stopniu się do nich przywiązałam...
Zawieszam go, ponieważ wena do pisania rozdziałów tutaj całkowicie mnie opuściła. Z tym rozdziałem męczyłam się cały tydzień, a sami widzicie jaki on jest krótki.
Mam nadzieję, że niedługo coś się zdarzy i zacznę znowu pisać. 
Mam jeszcze jednego bloga, którego założyłam niedawno, ale jakoś łatwiej mi sobie z nim poradzić.
Jeszcze raz was przepraszam i do następnego ♥

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 11

10 dni później...

Patricia

Przez całe 10 dni próbowałam skontaktować się z Nathan' em. Dzwoniłam do niego tysiące razy jednego dnia, ale on nie odbierał telefonu. No myślałam, ze wyjdę z siebie i stanę obok. Caroline i Jess mówiły, że od 10 dni nie ma go w domu. Przez te 10 dni ani razu nie przyszedł do mnie, ani nie dał żadnego znaku życia. Całe dnie płakałam, bo nie wiedziałam co się dzieje z moim przyjacielem. W tej sytuacji jestem bezsilna, ponieważ nie mogę go odnaleźć, bo leżę w szpitalu. W głowie mam już najczarniejsze scenariusze, bo moi rodzice powiedzieli mu wiele niepotrzebnych rzeczy, a raczej wyzwisk. Prawie codziennie przychodzili do mnie chłopcy, czyli Max, Tom, Jay i Siva, ale także Nareesha i Kelsey. Oni są po prostu cudowni. Troszczyli się o mnie, przynosili mi wszystkie potrzebne rzeczy. Jednym słowem mówiąc zaprzyjaźniłam się z nimi, ale nie jestem pewna co do mojej przyjaźni z Jay' em...
- Witam, Panno Watson! - z moich rozmyśleń wyrwał mnie lekarz
- Witam! Czy przyszły już moje wyniki badań ? - W jednej chwili stałam się kłębkiem nerwów.
- Przyszedłem do ciebie w dwóch sprawach. Pierwsza, jest taka, że mam dla ciebie wyniki badań.
- Są pozytywne , czy negatywne ? - Wiem, ze to nieładnie komuś przerywać, ale chciałam jak najszybciej się dowiedzieć co i jak.
Po chwili lekarz podszedł do mnie i podał kartę, na której widniały wyniki. Wyglądało to jak w filmch. Patrzyłam w tą kartę, ale nic z tego nie rozumiałam...
- Przepraszam, ale mógłby mi Pan wyjaśnić o co chodzi ? Jakoś za bardzo nie wiem co jest w normie, a co nie...
- Już ci wyjaśniam. Otóż wszystko jest dobrze, ale czasem twoja jedna noga może odmawiać posłuszeństwa.
- Co się ze mną dzieje ? - Momentalnie poderwałam się do góry.
Wtedy lekarz zaczął mi wszystko wyjaśniać. Dowiedziałam się, że będę musiała stawiać się tutaj co 3 miesiące. Jednak po takiej wizycie kontrolnej będę musiała jechać do Stanów Zjednoczonych do jakieś kliniki rehabilitacyjnej... Dowiedziałam się iż w mojej lewej nodze jakieś tam ścięgno jest naciągnięte i dlatego moja noga może odmawiać posłuszeństwa... Takie rzeczy to mogą przytrafić się tylko mi -,-.
Doktor mówił, że poleca mi klinikę w Los Angeles, ale wyboru muszę dokonać z rodzicami.
Kiedy lekarz wyszedł z mojej sali zaczęłam płakać. Długi nie mogłam trwać w takim stanie, ponieważ do mojej sali wszedł Jay.
- Hej, co się stało ? - Loczek ukucnął przy moim łóżku, złapał mnie za dłoń i spojrzał w moje oczy.
- Hej, nic takiego. - Uśmiechnęłam się do niego, a on otarł moje łzy. - Przyszli z tobą chłopcy ?
- Mają przyjść później, bo teraz mają wywiad.
- A ty dlaczego nie jesteś na tym wywiadzie ?
- Bo muszę z tobą wszystko wyjaśnić. - Jay wstał i usiadł obok mnie.
- Co takiego chcesz wyjaśniać ? To, że mnie nie lubisz ? -Warknęłam na niego.
- Właśnie to! Gdyby mi na Tobie nie zależało nie byłoby mnie tutaj. Lubię cię i to bardzo. Od samego początku cię polubiłem i wiedziałem, że jesteś wspaniałą dziewczyną. Sam nie wiem dlaczego wcześniej zachowywałem się inaczej, może to przez to, że Nathan zaginął. Zachowałem się wtedy okropnie, ale przyrzekam, że się zmieniłem. Wybacys mi ?
- Też cię bardzo lubię, ale myślałam, że to ty mnie nie lubisz. Tak wybaczam ci! - Pstryknęłam go ucho. - A tak a propos, wiesz co z Nath' em ?
- Aww, dziękuje miłościwa Pani :D. Muszę Cię zmartwić, że nikt nie wie co się z nim dzieje... - Momentalnie loczek posmutniał.
- Zobaczysz, że jutro go znajdę!
- Jak to jutro ? :o
- No normalnie. Jutro stąd wychodzę, więc od razu idę na poszukiwania Nathan' a.
- To ja i chłopaki idziemy z tobą! - Jay poderwał się z miejsca. - To my jutro po ciebie przyjedziemy równo o 10. Wszystko załatwię z lekarzem, a teraz lecę, paaa. - Jay wybiegł z sali, a ja zastanawiałam się gdzie będę musiała zacząć poszukiwania.

Alex 

To już jutro wychodzę na wolność... Czekałem na ten dzień od samego przyjazdu tutaj. Nienawidzę siedzieć w miejscu, znajomi uważają, że mam ADHD, ale ja wolę być ciągle w ruchu niż siedzieć bezczynnie. Może to przez to wciąż nie mam dziewczyny... Teraz nie mam czasu na jakiekolwiek związki. Jestem młody i muszę z tego korzystać.
Wracając do takiego bardziej ciekawszego tematu. Mój doktor prowadzący poinformował mnie, że miałem wstrząśnienie mózgu i przez dobry miesiąc będę musiał siedzieć w domu i odpoczywać. No ludu błagam! Rozumiem tydzień, ale nie cały miesiąc! Ja zwariuje -,-. Niech ja tylko dorwę Sykes' a, a wtedy jego rodzona matka go nie pozna.
- Siemka brachu! - Do mojej sali weszła smutna Patricia...
- Siemka, opowiadaj co się stało. - Pokazałem jej, aby usiadła obok mnie. Tak jak poprosiłem tak też zrobiła.
- Dlaczego sądzisz, że coś się stało ?
- Jesteś moją siostrą, mieszkamy ze sobą prawie 16 lat i znam cię na wylot. Nie ściemniaj mi tutaj i opowiadaj.
Kiedy Patricia opowiedziała mi co się dzieje na prawdę się zacząłem martwić o Nathan' a. Boże jaki ja byłem i nadal jestem tępy! Pokłóciłem się z nim o takie głupstwo, a to mój przyjaciel.
Gdybym tylko mógł cofnąć czas...

Dzień później...

Patricia

To już dzisiaj nadszedł czas, aby zacząć poszukiwania Nathan' a.  Jest godzina 9, więc chłopcy powinni być po mnie za godzinę. Spróbuje ich udobruchać, abyśmy zabrali ze sobą Alex' a... Nie wiem czy się zgodzę, bo od czasu kłótni mojego brata z Nathan' em trochę się posprzeczali...
- No to jak, zbierasz się ? - Do mojej sali wbiegla Caroline.
- Wiesz, za nie całą godzinę mają przyjechać po mnie chłopcy. - Było mi trochę głupio, że ją tak zostawię...
- Ach ty głupolku, przyjechałam z chłopakami. Więc zbieraj się, a ja poczekam przed salą - Caroline wybiegła z sali strasznie uśmiechnięta, może wiedziała coś o Nathan' ie...
Tak jak mi kazano, tak też zrobiłam. Po 10 minutach wyszłam z sali i zostałam mile przywitana przez chłopców. Nie musiałam nawet ich prosić, aby zabrali Alex' a, bo sami stwierdzili iż czeka na mnie już w samochodzie. Oni potrafią poprawić mi humor. W samochodzie panowała niezręczna cisza. Jak ja nie lubię takich sytuacji...
Kiedy dojechaliśmy pod mój dom chłopcy powiedzieli, że przyjadą po mnie za 30 minut, ponieważ muszą załatwić jeszcze jakąś ważną sprawę. Bez żadnego Ale postanowiłam wejść do domu, ale gdy wszyscy odjechali, a Caroline i Alex zajęli się soba wymknęłam się.
Nie chciałam czekać na chłopaków, ponieważ dla mnie liczyła się każda sekunda. Nikt nie wiedział co się dzieje z Nathanem, a może właśnie ktoś go torturuje, albo chce skoczyć z mostu. Boże co ja gadam ?! Niby z jakiego powodu chciałby to zrobić ?!
Postanowiłam, że pójde w kierunku tajemniczego miejsca które Nathan uwielbiał. Dokładnie wiedziałam gdzie się ono znajduje, bo Nath dużo mi o nimm opowiadał. Bez żadnych ceregieli skierowałam się do wybranego miejsca.
Kiedy doszłam na miejsce moim oczom ukazał się strasznie zapuszczony domek obok którego stała przepiekna huśtawka. Trochę bałam się tego miejsca, bo było na odludziu ale postanowiłam że wejdę do środka. Gdy weszłam moim oczom ukazało się okropne wnętrze. Było tam okropnie. Śmierdziało stęchlizną i Bóg wie jeszcze czym.
W pewnej chwili poczułam jak ktoś podszedł do mnie do tyłu i złapał mnie za biodra. Dobrze wiedziełam, że to nie był Nathan. Po chwili zaczęłam kopać i bić nieznajomego, ale ten związał mi ręcę i zakleił buzię taśmą klejącą. Dopiero teraz pożałowałam, że weszłam do tego domku. Wciąż nie wiedziałam kto to jest, znaczy wiedziałam jedno, że był to gwałciciel. Własnie przeżywam drugi najgorszy lęk w swoim życiu. Pierwszym moim największym lękiem, był Nathan i nadal nim jest. Cholernie się o niego martwię, bo nie wiem co się z nim dzieje. Jednak teraz najbardziej martwię sie o siebie, bo nie chce żeby ten typ zrobił mi krzywdę.
Zaczęłam drzeć się w niebogłosy, ale niestety nikt mnie nie słyszał przez tą pieprzoną taśmę, która znajdowała się na moich ustach. Nawet gdybym nie miała tej taśmy na ustach to i tak nikt by mnie nie usłyszał, bo ten domek jest na totalnym zadupiu! Moja jedyną deską ratunku były moje nogi, co jak co, ale potrafię porządnie kogoś kopnąć. Po chwili ten idiota rzucił mnie na łóżko. W tym mommencie zaczał zdejcmował moją bluzkę, ale był na tyle blisko mojej głowy, że postanowiłam iż oberwie mu się za to wszystko. Po chwili gwałciciel oberwał ode mnie, ale zaraz tego pożałowałam. facet nie zostawał mi dłużny i z całej siły walnął mnie pięścią w twarz. Wtedy przed moimi oczami pojawiły się gwiazdki. Nikt wcześniej, a raczej nigdy mnie nie uderzył. Na szczęście nie straciłam przytomności i widziałam wszystkie jego ruchy. Może to i nie tak dobrze ?! Po chwili na łóźku leżałam w samej bieliźnie wtedy zaczęłam drzeć się jak opętana. Jednak on nie zwracał na to najmniejszej uwagi i chciał dokończyć to co zaczął. 
Po chwili zauważyłam, że ktoś kieruje się w naszym kierunku i pokazuje mi abym była jak najciszej. Kiedy chłopak zbliżył się do mojego oprawcy zaczął go bić, a ten najnormalniej w świecie uciekł.
Dalej nie nie wiem co się działo, bo zemdlałam...

______________________________________________________________________________________

Tak, tak wiem, że Rozdział jak zwykle do dupy, ale wena opuściła mnie całkowicie. 
Jeszcze raz przepraszam was za tak wielkie opóźnienie, ale tak jak wspomniałam wcześniej wena poszła i nie wracała... 
Trochę mi przykro, że tylko jedna osoba komentuje a wyświetlenia bloga wzrastają, a więc aby pojawił się następny rozdział pod tym muszą znaleźć się przynajmniej 3KOMENTARZE!
3KOMENTARZE = NOWY ROZDZIAŁ 
Oczywiście nie pogardzę większą ilością komentarzy ;)

czwartek, 18 lipca 2013

Uwaga!


Jak wiecie już dawno powinien pojawić się rozdział 11, ale do 12 Lipca nie miałam już wi fi co mnie bardzo zasmuciło. 
Jednak teraz nie mam weny na dalszą część rozdziału -,-. 
Nie chcę wam wciskać byle czego, bo ten blog i tak jest beznadziejny ale mam nadzieję, że najpóźniej do Poniedziałku Rozdział 11 powinien się pojawić....
Wybacycie mi ? 





niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 10

Patricia

Kiedy tylko usłyszałam głos Alex' a coś podpowiadało mi, że muszę do niego podbiec i przytulić go. Tak jak nakazał mi rozum, tak też zrobiłam.
Gdy przytuliłam brata wszystko momentalnie powróciło do mojej głowy. Nawet najmniejsze drobnostki sobie przypomniałam, a to dzięki Nathan' owi i Alex' owi.
- Czemu tak na mnie patrzysz ? - Alex chyba zdziwił się moim zachowaniem O.o
- Czy to takie dziwne, że przytulam swojego brata ? - Odpowiedziałam rozbawiona.
- Chwila, chwila. Powoli... Czy ty mnie nazwałaś bratem ? - Oczy Alex' przybrały kształt pięciozłotówek.
- To chyba normalne, że jak jesteśmy rodzeństwem to ty jesteś moim bratem, a ja twoją siostrą. Chyba, aż tyle od mojego wypadku się nie zmieniło.
- O Mój Boże! Ty wszystko pamiętasz ? - Momentalnie Nathan podbiegł do mnie, a Alex w tym czasie próbował usiąść.
- Dzięki wam wszystko pamiętam. - Jedną dłonią złapałam Nathan' a za policzek, a Alex' a drugą dłonią także za policzek ( zrobiłam m takie puci puci jak robią babcie XD ). - A ty masz nie kombinować ze wstawaniem. Jak zobaczę, że wstajesz to osobiście przykuję cię do tego łóżka, rozumiano ?
- Tak jest szefowo. - Alex zasalutował mi XD.
- No ja mam nadzieję! - Dałam bratu całusa w polik. - Natomiast ty mój drogi pójdziesz ze mną. - Złapałam Nathan' a za rękę i wyprowadziłam z sali.
Kiedy wyszliśmy z sali napotkaliśmy na drodze lekarza, który nie był zbytnio szczęśliwy iż weszliśmy do sali pooperacyjnej, w której leży Alex. Doktorzyna poszedł swoją drogą, a ja poprosiłam Nath' a, aby zaprowadził mnie do telefonu stacjonarnego, który powinien być gdzieś w szpitalu. Chłopak protestował, ponieważ nie chciało mu się nigdzie chodzić. Wcale mu się nie dziwię, bo jest wykończony tymi wszystkimi sytuacjami. Martwię się o niego, bo ciągle troszczy się o mnie i chyba o Alex' a. O mnie na pewno się martwi, bo sama to po nim widzę, jednak gdyby nie martwił się o mojego brata to nie byłoby go w szpitalu. Podobno kazała mu tutaj przyjechać Jessica, ale gdyby nie chciał to tak czy siak by nie przyjechał.
- Idziesz ze mną w poszukiwaniu telefonu czy mam iść sama ?
- Mam pomysł! - Widać było po nim, że coś knuje.
- Słucham. Rozumiem, że właśnie użyłeś swoich zapasowych zwojów mózgowych, tak ? - zachichotałam, ale Nath był poważny.
- Widzę, że polki mają wspaniałe poczucie humoru. - Oczywiście powiedział to z ironią.
- Natomiast ja widzę, że powinien zjeść snickersa, bo zaczynasz gwiazdorzyć. - Wytknęłam mu tylko jeżyk, a po tym kontynuowałam - No już mów na jaki to ty wspaniały pomysł wpadłeś.
- Otóż ja pójdę poszukać tego telefonu, a ty pójdziesz usiąść, dobra ? Jednak zawsze możesz zadzwonić z mojego telefonu.
- To jest świetny pomysł! ( Wcale taki nie był, ponieważ i tak będzie musiał po mnie się wracać, ale chciałam sprawić mu radość ). Idź już lepiej poszukaj tego telefonu, bo nie będziesz płacić nie wiadomo ile za rozmowę z UK do Polski.
Po tych słowach skierowałam się w kierunku krzesełek. Kiedy dochodziłam strasznie zaczęło kręcić mi się w głowie. Odruchowo złapałam się Nathan' a. Dzięki Bogu, że tam stał, bo inaczej upadłabym na podłogę, a mogłoby to się skończyć dla mnie źle.
- Patricia, Patricia słyszysz mnie ? Patricia do jasnej cholery co się dzieję ? Niech ktoś wezwie lekarza i to natychmiast. Proszę cię Patricia nie rób mi tego, nie teraz kiedy cię potrzebuje! - Po chwili poczułam jak łzy bruneta spływają po mojej twarzy.
- Co się stało ? - spojrzałam na niego zdziwiona, bo trzymał mnie w ramionach.
- Jak kierowałaś się w stronę krzesełek to zemdlałaś, nie pamiętasz ?
- A tak pamiętam, że zakręciło mi się w głowie i upadałam.
Po chwili podbiegli do nas lekarze. Zaczęli wypytywać się Nathan' a dlaczego jestem tutaj, a nie na swojej sali. Gdy lekarze skończyli nawijanie do mego kolegi zaczęłam im sama opowiadać co mi się przytrafiło i jak się tutaj znalazłam. Kiedy skończyłam opowiadać jeden z lekarzy podszedł do mnie, a drugi do Nathan' a. Każdy kierował wzrok na Nath' a.
- Jesteś bohaterem. Dzięki tobie ta dziewczyna żyje i odzyskała pamięć. Możesz być z siebie dumny. - Te oto trzy zdania wypowiedział jeden z lekarzy. Każdy podszedł pogratulować Nath' owi. Kiedy skończyli gratulowanie wyrwałam się z ' objęć ' jednego z lekarzy i rzuciłam się chłopakowi na szyję.
- Dziękuje ci za wszystko. Mam u ciebie wielki dług. - Te słowa wyszeptałam mu do ucha i wtuliłam się w niego jak najmocniej. Łzy spływały nam strumieniami, ale tą chwile radości przerwała nam jakaś pielęgniarka informując mnie, że muszę jak najszybciej skierować się na badania.
Pielęgniarka wzięła mnie pod pachę i udałyśmy się w kierunku jakieś sali.


Nathan

Czy ja, aby dobrze usłyszałem ? Lekarz stwierdził, że jestem bohaterem ? Przecież ja tylko wierzyłem w to, że Patricia nie umarła, a ta wiara przeszła w czyny. Skoro to mnie udało uratować się Patrcie to dlaczego lekarze wcześniej poddali się w reanimowaniu jej ? No cóż nikt niestety nie odpowie mi na to pytanie.
Po krótkiej walce z myślami skierowałem się w stronę wyjścia, ponieważ musiałem wracać do chłopaków. Ciągle dobijali się do mnie, ale nie odbierałem, ponieważ chcę im wszystko opowiedzieć przy kuflu dobrego piwa. Nigdy od rana nie pijam takich napojów, ale muszę odreagować. Kiedy zbliżałem się do wyjścia w progu pojawili się rodzice Patrici i Alex' a . Wiedziałem, że teraz nie mogę wyjść ze szpitala, bo muszę z nimi porozmawiać.
Gdy ich rodzice mnie zobaczyli wpadli w szał.
- Witaj Nathan! Musimy z tobą poważnie porozmawiać i to w tej chwili!
- Witam Państwo Watson.  - Ojciec Patrici dziwnie się na mnie patrzył... - Może pójdziemy usiąść do szpitalnej kawiarni i porozmawiamy ?
- Najpierw chcielibyśmy zobaczyć co u naszych dzieci.
- Patricia właśnie poszła na badania, a Alex śpi.
- No dobrze to chodźmy.
Udaliśmy się w kierunku mini szpitalnego baru. Zajęliśmy miejsce przy czteroosobowym stoliku i zamówiliśmy kawę. Państwo Watson domagali się, abym wszystko im wyjaśnił. No cóż zacząłem wszystko od początku zgodnie z prawdą nie pomijając żadnego istotnego faktu. Kiedy opowiedziałem im całą historię łącznie z dzisiejszym dniem widziałem po nich, że są nieźle wkurzeni.
- Takie niedojrzałego gówniarza jak ty nigdy jeszcze nie widziałem. Natychmiastowo masz wynosić się z tego szpitala i masz tutaj więcej nie przychodzić. Już nigdy więcej nie zobaczysz naszych dzieci. - To ojciec Alex' a powiedział mi wypychając mnie z baru i dając mi znak, że mam opuścić teraz szpital.
- Nie zabronicie mi kontaktowania się z Patricią i Alex' em !
- Właśnie, że zabronimy! Módl się, abyśmy nie złożyli doniesienia na policji!
- Możecie złożyć nawet dziesięć doniesień, ale ja i tak będę się z nimi kontaktować. - Po tych słowach wyszedłem ze szpitala. Po drodze zobaczyłem mamę, która próbowała mnie zatrzymać, ale jakoś mało w tym momencie mnie obchodziła.
 
 
Karen
 
Kiedy zobaczyłam, że Nathan wychodzi ze szpitala wiedziałam, że ktoś musiał przyjechać.
- Mamo mogłabyś dać mi i Caroline na kawę, bo jesteśmy zmęczone. Chcemy iść do kawiarni, ona jest zaraz za szpitalem. - Z moich przemyśleń wyrwała mnie Jessica.
- Wiecie co też napiłabym się kawy. Może pójdziemy tutaj do tego mini baru, co wy na to ?
- Nam to bez różnicy gdzie pójdziemy. - Córka uśmiechnęła się do mnie i skierowała nas w stronę baru.
Gdy doszliśmy na miejsce zobaczyłam, że przy jednym ze stolików siedzi Catrin i Edward. Catrin i Edward to rodzice Alex' a i Patrici.
- Wy już tutaj ? Mieliście być dopiero jutro. - Uśmiechnęłam się do nich, a Catrin podeszła do mnie i przytuliła mnie.
- O mój boże! Jak ja dawno cię nie widziałam, ale wcale się nie zmieniłaś!
- Ty tak samo, wciąż pełna wdzięku i gracji - Zaśmiałam się. - Jak to dobrze zobaczyć cię po 22 latach.
- Nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłam. A ta dziewczyna w blond włosach to twoja córka ?
- Tak, to moja najmłodsze dziecko - Jessica. Jest ona w wieku Caroline i Patrici.
- Witaj Jessico! Jestem Catrin Watson, bardzo miło mi cię poznać. - Catrin podeszła do Jess i podała jej rękę.
- Witam! Mnie też miło Panią poznać.
- Wiecie co dziewczynki, macie tutaj pieniążki na kawę i idźcie tam gdzie chciałyście iść wcześniej, a ja porozmawiam z Catrin i Edwardem.
- Dobrze to jeszcze raz, miło było poznać i do widzenia.
Kiedy dziewczynki wyszły z sali przysiadłam się do stolika Watsonów.
- Rozmawialiście z Nathan' em, tak ?
- Tak rozmawialiśmy i powiem ci, że jestem załamana jego zachowaniem. Sądziłam, że to dobry chłopak, a tu się okazało, że z niego jest niezłe ziółko.
- Też jestem załamana jego zachowaniem, ale czasu się nie cofnie.  Bardzo was za niego przepraszam.
Gdy opowiadaliśmy sobie o różnych rzeczach podszedł do nas lekarz i poinformował nas, żebyśmy poszli do Patrici. Natychmiastowo wstaliśmy z miejsca i poszliśmy pod salę. Postanowiłam, że poczekam przed salą, a Catrin i Edward sami wejdą do córki.
 
Patricia
 
Kiedy poinformowałam lekarza, że chcę zobaczyć się z najbliższymi myślałam, że do sali wejdzie Nathan, Karem, Jess i Caroline. Jednak kiedy ujrzałam rodziców także się ucieszyłam.
- Cześć córeczko, pamiętasz nas ? - Mama zapytała mnie o to jakby sądziła, że nigdy ich nie widziałam.
- Cześć, a dlaczego miałabym was nie poznać ? - Odpowiedziałam im pytaniem na pytanie.
- Przecież masz amnezje i nikogo nie pamiętasz. - Mama usiadła na skraju mojego łóżka, a tata stanął obok niej.
- To nie powiedzieli ci, że odzyskałam pamięć ?
- Nikt nam nic nie mówił. - Rodzice pokiwali głową na Nie.
- No to teraz wiecie, a gdzie jest Nath ? - Zaczęłam rozglądać się, bo może go nie zauważyłam, ale niestety go nie było.
- Rozmawialiśmy z nim, a gdy dowiedzieliśmy się całej prawdy wygoniliśmy go ze szpitala. Nie martw się już go więcej nie zobaczysz. - Mama uśmiechnęła się do mnie.
- Jak to go wygoniliście ?! Co wy do niego macie ?!
- To do niego mamy, że przez niego ty i Alex mogliście umrzeć! - W końcu ojciec wtrącił swoje trzy grosze.
- Ale nie umarliśmy! Powinniście się cieszyć, bo to właśnie Nathan mnie uratował i dzięki niemu odzyskałam pamięć! - Mama wstała z łóżka i szczęk ' opadła ' jej do ziemi.
- Jak to dzięki Nathan' owi ? - Tata zapytał po chwilowym niedowierzaniu.
- Kiedy lekarze zrezygnowali z reanimowania mnie byłam już martwa. Przez 3 minuty nie żyłam. Jednak Nathan wiedział, że jestem silna i nadal walczę o życie. Wtedy przybiegł do sali i zaczął mnie reanimować modląc się o to, żebym go nie zostawiała. Po chwilowej reanimacji moje serce znów zaczęło bić, a wtedy lekarze łaskawie zajęli się mną. Potem Nathan przychodził do mnie i troszczył się o mnie i to dzięki niemu teraz z wami tu jestem i was pamiętam! Więc gratuluję wam rozumu!
- Ale on nam o tym nie powiedział!
- No to co z tego! On nie chciał mnie zabić tylko nieumyślnie mnie okłamał, a potem to ja zachowałam się jak idiotka! Nauczcie się w końcu wybaczać ludziom. A poza tym nie będziecie decydować o tym z kim mogę utrzymywać kontakty.
- Teraz to moja droga przegięłaś! Jak wyzdrowiejesz to wracasz do Polski i nie ma dyskusji.
- Wiecie co, skoczcie i wyjdźcie.
Rodzice wyszli strasznie naburmuszeni. Chciałam zadzwonić do Nathan' a, ale zapomniałam, że nie mam jego numeru telefonu. Poprosiłam więc lekarza, aby do mojej sali poprosił Karen.
Po chwili Karen weszła do sali i usiadła na moim łóżku. Pytała się mnie jak się czuję itd.
- Kochanie, ja musze już uciekać do pracy, dasz sobie radę ? Niedługo powinny wrócić dziewczynki to na pewno do ciebie wejdą. - Karen pogładziła mnie po głowie.
- Oczywiście, a mam pytanie. Mogłabyś podać mi numer do swojego syna ? - Zapytałam ją zawstydzona.
- Nie ma problemu. - Uśmiechnęła się do mnie i podała mi numer. - Chciałabym cię bardzo przeprosić za jego zachowanie.
- Błagam was, nie obwiniajcie Nathan' a. Ja mu wybaczyłam i dobrze wiem, że wina leży po jego jak i mojej stronie. Może i moi rodzice mu nie wybaczyli, ale ja tak, a to jest najważniejsze.
- Dobra z ciebie dziewczyna. - Karen zeszła z łóżka i wyszła z sali.
Skoro Karen podała mi numer Nath' a to nareszcie mogę do niego zadzwonić. Kiedy wykręciłam numer byłam bardzo podekscytowana, bo znowu usłyszę jego ciepły głos. Jednak po kilku sygnałach nikt nie odbierał. Dzwoniłam do niego pięć razy, ale on nie odbierał.
Teraz to ja zaczęłam martwić się o niego...

___________________________________________________________

Taki tam Rozdzialik 10 :).
Nawet nie wiecie jak bardzo jestem szczęśliwa, bo udało mi się złapać wifi.
Nie wiem czy zauważyliście, ale ostatni Rozdział był dosyć długi, sądzę, że ten też jest podobny.
Od teraz staram pisać się dłuższe Rozdziały, ale nie wiem jak mi to wychodzi...
Dziękuje wszystkim, którzy czytają mojego Bloga! <3

piątek, 28 czerwca 2013

Wakacje!

Kochani, mam taką trochę smutną informację dla tych którzy czytają mojego bloga.
Otóż dzisiaj wyjeżdżam do Chorwacji na 2 tygodnie. Nie będę miała tam internetu, ale być może uda mi się gdzieś złapać wifi. W najgorszym wypadku Rozdział 10 będzie opublikowany gdzieś tak dopiero 15 Lipca. Jeżeli uda mi się gdzieś połączyć wifi Rozdział powinien pojawić się w ciągu tych 2 tygodni! :). Przepraszam was za kłopty.
Jednakże chciałam wszystkim życzyć  miłych wakacji, żebyście dobrze wypoczęli i poznali The Wanted! <3

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 9

Alex


Ten idiota Nathan wyszedł ze szpitalu mówiąc mi tylko, żebym jechał do domu. Mógłby tak łaskawie poinformować mnie czy moja siostra go rozpoznała, ale po co, lepiej jechać do domu...

Po dłuższym zastanowieniu poszedłem do lekarza, aby go podpytać o stan mojej siostry. Lekarz poinformował mnie, że Patricia  teraz śpi i nie rozpoznała Nathan'a. Stwierdził iż to właśnie dzięki Nathan'owi może odzyskać pamięć. Postanowiłem więc wrócić do domu, ponieważ siedzenie tutaj nie ma najmniejszego sensu...
Podróż do domu zajęła mi prawie godzinę. Kiedy dotarłem do domu okazało się, że zgubiłem pieprzone klucze. Victoria w tym czasie pojechała do przyjaciółki, ponieważ musiała się komuś wygadać i wyżalić. Patricia zapewne spała u Karen. Jednak ja nie zamierzałem iść do Karen. Poszedłbym gdyby nie było tam Nathan'a.
Tak jak postanowiłem, tak też zrobiłem. Jest 5 nad ranem, a ja oparty plecami o drzwi domu spałem XD.
Zasnąłem bardzo szybko, a więc za bardzo nie wiem co działo się na dworze.
- Alex, co ty do jasnej cholery wyrabiasz!
- Śpię, a nie widać ?! - Mówiłem to jeszcze śpiąc, nawet nie wiedziałem kto mnie budzi...
Tajemnicza osoba, a raczej dziewczyna podeszła do mnie i zaczęła mnie szarpać.
- Możesz łaskawie na mnie spojrzeć ?! - Teraz po otworzeniu oczu dowiedziałem się, że tajemniczą dziewczyną, która się o mnie martwiła była Jessica.
- No już patrzę, patrzę..
- Dlaczego ty tutaj śpisz ?! - Jess zaczęła się chyba z lekka śmiać.
- Zgubiłem swoje klucze od domu, a Victoria jest u przyjaciółki.
- To nie mogłeś przyjść do nas ?! - Jess chyba się o mnie naprawdę martwiła.
- Nie chciałem was budzić...
- A o której wróciłeś ?
- O 5 byłem już pod domem, a która jest teraz ?!
- Jest 8. Wariacie, Nathan wrócił do domu bodajże kilka minut przed tobą i nie spał, nie śpi nadal, a więc spokojnie mogłeś dzwonić. 
- Nie chciałem budzić ciebie, Caroline i Karen.
- Ja wiem dlaczego ty nie chciałeś przyjść. 
- No dlaczego ?
- Bo pokłóciłeś się ze mną i Nathan'em! - Jess wyprostowała się z dumy, bo odgadła moją ' tajemnice '...
- Można tak powiedzieć. Nadal jesteśmy pokłóceni ? - spojrzałem na nią wzrokiem zbitego psa.
- No tego to ja nie jestem pewna... - Było po niej widać, że już się na mnie nie gniewa.
 - A co mam zrobić, abyś się od gniewała ? - spojrzałem na nią tajemniczym wzrokiem XD.
- Mnie się pytasz ?! Wymyśl coś głuptasie XD. - Kocham jak się śmieje :D
- Sama tego chciałaś! - Złapałem ją za barki, przybliżyłem do siebie, ale gdy chciałem ją pocałować z domu wybiegł wściekły Nathan... Wtedy wiedziałem, że już po mnie.
Nathan podbiegł do mnie i zaczął mnie bić jakby miał wściekliznę. Nie pozostawałem mu dłużny i wdałem się z nim w bójkę... Po dłuższej chwili, Jess otrząsnęła się. Zaczęła krzyczeć i płakać.
Momentalnie przestaliśmy się bić. Wstałem i przytuliłem ją do siebie. 
- Przepraszam, ja nie chciałem...
- Odejdź od niej! - wtedy wyrwał mnie z objęć Jess.
- Nie, to ty masz odejść! - Te słowa Jess wykrzyczała Nathan'owi w twarz. -  To przez ciebie on jest cały pobity! Jak masz problemy ze sobą to idź do psychiatry, a nie wyżywasz się na Alex'ie! Co byś zrobił jakbyś go zabił, wtedy zacząłbyś wyżywać się na mnie ?!- Wtedy Jess podeszła do mnie i wtuliła się we mnie, bo bała się reakcji brata.
- Widzisz co narobiłeś, nawet twoja własna siostra boi się, że zrobisz jej krzywdę ! - Mówiąc te słowa głaskałem Jess po głowie.
- Ale ja - ja - ja nie chciałem... Bo, no, on chciał cię po -oo - całować... - Nathan być strasznie przerażony. 
- To nie znaczy, że mogłeś go pobić! - Jess wyrwała się z moich objęć i uderzyła Nathan'a w twarz.
Po tym jak Jessica odeszła ode mnie upadłem i chyba zemdlałem...


Jessica 



Gdy zobaczyłam co stało się z Alex'em momentalnie do niego podbiegłam. Zobaczyłam, że nie ubywa z niego ani miligram krwi. Znaczy krew leciała mu tylko z nosa. Usiadłam za nim i wzięłam jego głowę na kolana. Myślałam, że takim działaniem mu chociaż w jakiś sposób pomogę. Kazałam Nathan'owi zawiadomić pogotowie. Tak jak mu kazałam tak też zrobił.

- Karetka powinna być za około 10 minut. - Odezwał się do mnie mój ' kochany ' braciszek. Jednak nie usłyszał, ani jednego słowa ode mnie.
- Przepraszam. Nie chciałem zrobić mu krzywdy. - Powiedział to błagalnym głosem.
- Nie wysilaj tutaj swojego mózgu, bo mam głęboko w poważaniu twoje przeprosiny. Radzę ci zadzwonić do rodziców Alex'a i Patrici. Do Victorii, mamy i zawieziesz Caroline do szpitala.
-  A ty ? 
- Ja pojadę z Alex'em karetką. Ale to już ciebie nie powinno interesować. Jeżeli zrobisz coś Caroline to nie ręczę za siebie. Teraz możesz już kierować swoje cztery litery po Caroline i masz z nią jechać teraz do szpitala. To tyle z mojej strony i nara. - Taka wkurzona to ja jeszcze nigdy nie byłam. -,-'
Tak jak zażądałam Nathan odszedł w kierunku domu. Po chwili wyszedł z Caroline. Widziałam, że pogrążyła się w płaczu, a Nathan przytulał ją.
Po około 10 minutach czekania karetka pogotowia przyjechała po Alex'a. Zaczęłam kłócić się z pielęgniarzami, ponieważ nie chcieli wpuścić mnie do karetki. Po tym jak powiedziałam czyją siostrą jestem łaskawie mnie wpuścili. Kiedy pielęgniarze wsadzili Alex'a do karetki lekarz stwierdził iż trzeba jechać jak najszybciej do lekarza. 
- Co się z nim dzieje ?! - zapytałam ze łzami w oczach.
- Chłopak ma krwotok wewnętrzny.
- O Boże! Czy on umrze ?!
- Nie sądzę, że ten krwotok jest aż tak bardzo pobity, ale niczego nie obiecuje.
Przez całą drogę do szpitala trzymałam Alex'a za rękę i modliłam się, aby walczył o życie.
Kiedy dojechaliśmy do szpitala do karetki podbiegło, aż trzech lekarzy.
- 19 letni chłopak z podejrzeniem krwotoku wewnętrznego. - jeden z pielęgniarzy wypowiedział te słowa strasznie szybko.
- Zabieramy go na blog operacyjny! - lekarz nawet nie wahał się w wypowiadaniu tego zdania.
Gdy pielęgniarze zabrali Alex'a na salę operacyjną podbiegł do nas Nathan z Caroline. Wtedy moje emocje wzięły górę i z całej siły uderzyłam Nathan'a w twarz.
- Tak wiem należy mi się, ale co z nim ?
-  Ma krwotok wewnętrzny idioto. Ten gamoń coś ci zrobił Caroline ? - spojrzałam na nią, a ona na mnie.
- Nie, a co teraz dzieje się z Alex'em ? - Widać było po niej, że strasznie się o niego martwi.
- Teraz lekarze zabrali go na blog operacyjny. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
- Przepraszam... - Z  ust Nathana wydobył się cichy dźwięk.
- Już za późno na twoje peiprzone przeprosiny! - wykrzyczałam mu to prosto w twarz.
- Nigdy nie jest za późno! - Wtedy Nathan podszedł do mnie i przytuliłem mnie do siebie tak mocno, że nie mogłam wyrwać się z jego objęć. Waliłam go pięściami w plecy, kopałam, a on wciąż mnie przytulił. Po chwili rozpłakałam się i poddałam. Wtuliłam się w niego, a wtedy momentalnie oboje płakaliśmy.
- Obiecuje, że już czegoś takiego nigdy nie zrobię. Przyrzekam. - Po wypowiedzianych słowach, Nathan pocałował mnie w głowę. Na chwilę oderwałam się od niego. Wyciągnęłam rękę, złożyłam palce w pięść, ale tylko jeden palec odstawał od reszty. Był to piąty palec, czyli ten najmniejszy XD.
- Przyrzekasz ?
- Przyrzekam! - Po tych sowach nasze małe palce złączyły się w można powiedzieć supełek XD. Od dzieciństwa jest to nasz sposób na przyrzekanie sobie różnych rzeczy.
Po chwili podeszła do nas Caroline i razem w rójkę zrobiliśmy wielkiego przytulasa.
Kiedy skończyliśmy nasze przytulanie usiedliśmy przy sali. Niedługo po tym przyjechała mama. Wtedy zaczęła się draka...
- Co ty najlepszego zrobiłeś ?! Ty masz w końcu 20 lat czy 10 do jasnej cholery! - Mama chyba nieźle się wkurzyła.
Nathan chciał coś powiedzieć, ale z blogu operacyjnego wybiegł lekarz krzycząc, że ta operacja była jego najlepszą operacją w życiu. Poinformował nas, że operacja była bardzo trudna, ale dzięki sile Alex'a dał sobie radę. Powiedział, że w takich przypadkach prawie nikt nie przeżywa. 
- Kiedy będziemy mogli go zobaczyć ? - wydusiłam z siebie uradowana.
- Dopiero za parę godzin, bo teraz chłopak musi odpocząć.
- To my poczekamy. - Wszyscy odpowiedzieliśmy jednym chórkiem.
- Dobrze. Sądzę, że będzie szczęśliwy widząc panienkę Jessice. - Wtedy uśmiechnął się do mnie.
- Dlaczego Pan tak sądzi ? - Zawstydziłam się.
- Sądzę tak, ponieważ chwilę po operacji Alex obudził się i zapytał o Panią.
 - Co Pan powiedział ? - W moich oczach pojawiły się iskierki XD.
- Powiedziałem, że czeka Pani tutaj na niego, a wtedy on usnął. To był komiczny widok.
- Domyślam się. XD
Gdy lekarz odszedł wzięłam Nathana za rękę i skierowałam nas w stronę Rejestracji.
- Po co ty tam idziesz ? - Wyciągnął rękę z mojej.
- Po to, żeby ktoś opatrzył twoje rany, głuptasie. - Zaśmiałam się, bo wiedziałam, że mój brat panicznie boi się igieł... :D.
- O nie, ja nigdzie nie idę! - Tym razem stanął tak, że nie mogłam go ruszyć.
- Nie będą cię kłóć tylko opatrzą rany! Czasem zachowujesz się jak dziecko. - Instynktownie przewróciłam oczami XD.
- Dobra pójdę, ale najpierw muszę gdzieś pojechać!
- Co ty kombinujesz ?
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć. - Wytknął język i wyszedł ze szpitala.
Jestem ciekawa gdzie on znowu polazł... No cóż, jest już dorosły, więc niech robi co chce, a ja zajmę się sobą. Tak jak postanowiła, tak też zrobiłam. Udałam się w kierunku mamy. Zaczęłam z nią rozmawiać, a w szczególności o Alex'ie i Patrici. Dowiedziałam się iż ich rodzice przylatują jutro. najbardziej boję się o to, że gdy wszystko będzie z nimi w porządku zabiorą ich do Polski. Co to, to nie. Nigdy na to im nie pozwolę.
Po skończonej rozmowie z mamą postanowiłam bardziej zapoznać się z Caroline. Wcześniej już ze sobą rozmawiałyśmy i wydaję się na spoko dziewczynę. Rozmawiałyśmy ze sobą jakiś czas, ale po chwili zorientowałam się, że mama gdzieś poszła, a przy sali Alex'a nikogo nie było.  Postanowiłam, że wkradnę się do Alex'a. No cóż nie wolno było jeszcze do niego wchodzić, ale nikogo nie ma więc czemu by nie zaryzykować... Obgadałyśmy z Caroline, że ona będzie stała na czatach, a jeżeli ktoś nadchodziłby dałaby mi znać :D. Według mnie plan znakomity, a więc weszłam do sali.
Lekarze mówili, że Alex śpi, no cóż mieli oni rację. Gdy zbliżyłam się do jego łóżka usiadłam na jego skraju. Po chwili wyszeptałam ciche ' Cześć, nareszcie udało mi się do ciebie wejść '. Po tych słowach uśmiechnęłam się do niego. Wiedziałam, że może mnie nie słyszy, ale jednak miałam jakąś nadzieję, że mnie słyszy. Po 10 minutach coś, a raczej ktoś ścisnął moją dłoń. Momentalnie podskoczyłam do góry. 
- Spokojnie. Aż taki straszny jestem ? - Alex się zaśmiał, ale też syknął z bólu.
- Nie jesteś straszny. - Zaśmiałam się. - Coś się dzieję ? Mam iść po lekarza ? - Chciałam wstać z łóżka, ale Alex mnie powstrzymał.
- Nigdzie nie idziesz. To chyba normalne, że cierpię po operacji, prawda ? 
- W pewnym stopniu normalne, ale martwię się o ciebie! 
- Już się tak o mnie nie martw w końcu jestem dużym chłopcem. - zaśmiał się, a ja wraz z nim.
- No nie wiem czy jesteś takim dużym chłopcem.
- Czy ty coś sugerujesz ? - Alex podniósł jedną brew do góry. Dobrze wiedział, że to mnie wkurza.
- Mógłbyś tego nie robić ?! 
- No dobra, dobra już się nie bulwersuj.
- Dobrze wiesz, że ja tak nie umiem :c
- No przepraszam, wybacys mi ? - Wtedy zrobił te swoje śliczne maślane oczy. Wtedy wyglądał jak kot ze Shreka. No i jak ja mam się na niego gniewać ?! XD. 
Po naszej małej ' kłótni xD ' wróciliśmy do normalnej rozmowy. Konwersacje prowadziliśmy jakieś półgodziny, ale niestety do sali wszedł lekarz. Kiedy doktorzyna mnie zobaczył wściekł się. Nie zwlekałam i wybiegłam z sali, bo nie chciałam zostać skrzczana. Słyszałam tylko śmiejącego się Alex'a, jednak n awet on po chwili spoważniał XD.


Nathan

Po dłuższej mej nieobecności w szpitalu nareszcie dotarłem. Kiedy wszedłem do szpitala starałem się, aby nikt nie zauważył tego co trzymam w ręcę. Jak na złość Jess musiała pojawić się na mojej drodzę, ale sprytnie schowalem prezent za siebie. 
- Gdzie ty tak długo byłeś ? - Jak ja nie lubiłem gdy przeszkadza mi w rzeczach, które mam zamiar przed kimś ukryć -,-.
- Tu i tam. Oj czy ty wszystko musisz wiedzieć ?! - Zacząłem kierować się do przodu. Poruszałem się bokiem, oczywiście brzuchem do niej, żeby nie odkryła co kupiłem, bo zaraz zaczęłyby się pytania.
- Tak muszę wszystko wiedzieć, ktoś musi cię w końcu kontrolować. A no właśnie, co ty tak przedemną ukrywasz ? - Jess próbowała zobbaczyć co chowam za sobą, ale uprzedziłem ją i zacząłem biec przed siebie i oczywiście tajemnicze coś wziąłem przed siebie. 
Od razu skręciłem do korytarza w którym leżała Patricia. Chwilę zastanwiałem się w której sali leżey, więc wchodziłem do każdej po koleji. Obszedłem już chyba wszystkie sale, ale nie traciłem nadzieji, bo zostały mi  jeszcze 2 sale. Kiedy wszedłem do sali 69 ( tak wiem 69 XD ) ujrzałem śpiącą Patricie. 
Podszedłem do jej łóżka. Prezent połóżyłem na szafeczce, która stała obok jej łóżka, a sam usiadłem na skraju łóżka. Złapalem ją za rękę.
- A jednak przyszedłem. - Wyszeptałem jej do ucha.
Patrcia spała normalnie jak zabita, a ja ciągle się na nią gapiłem XD
- Buu! - Nagle Patricia krzyknęła, a ja spadłem z łóżka.
- Boże, nie strasz mnie, bo zejdę na zawał. - Obydwoje dostaliśmy ataku śmiechu.
- Już nie przesadzaj, że tak się wystraszyłeś... - Jak to dobrze widzieć u niej uśmiech na twarzy.
- Myślisz, że specjalnie chciałem mieć bliższe spotkanie z podłogą ? 
- Hahaha, no oczywiście, że nie. 
- Ty przez cały czas nie spalaś, prawda ? 
- Rozgryzłeś mnie XD. Miałabym do ciebie prośbę.
- Dobrze, ale poczekaj. Zamkniesz oczy ? Proszę.
- Mam się bać ? - Patricia zmarszczyła czoło.
- Na twoim miejscu bym się bał... 
- To nie zamykam oczu!
- Oj no zamknij, zamknij. Sądzę, że ci się spodoba. 
Kiedy Patricia zamknęla oczy wziąłem prezent do ręki.
- Teraz możesz otworzyć oczy.
- O matko, jakie śliczne! Skąd wiedziałeś, że kocham takie tulipany ? *.*- Jej oczy przybrały kszatłt dużych diamentów.
- Męska intuicja. - Wyprostowałem plecy z dumy XD. Miałaś jakąś prośbę.
- Dziękuje ci bardzo. - Dała mi całusa w policzek. - Czy mógłbyś mi opowiedzieć jak tutaj się znalzłam i co się ze mną działa jak tutaj trafiłam ?
- Oczywiście! 
Kiedy opowiadałem jej o całej sytuacji w jej oczach pojawiły się łzy.
- Chcesz, abym wyszedł ? 
- Nie, kontynuuj proszę.
Zrobiłem tak jak poprosiła. Gdy skończyłem jej opowiadać o jej całej histori przez którą przeszla przeze mnie momentalnie wtuliła się we mnie i powiedziała, abym nie obwiniał sie tym co się stało. Wtedy rozpłakalem się. Płakaliśmy razem wtuleni w siebie. Po chwili jednak oderwała się ode mnie i zapytała co się dzieje z Alex'em. Oczywiście opowiedziałem jej całą prawdę. 
- Teraz jestem tego pewna, że zachowujesz się czasem jak malutkie dziecko. Mam nadzieję, że już nigdy czegoś takiego nie zrobisz, obiecujesz ? - Spojrzała na mnie zabójczym wzrokiem.
- Przyrzekam na grób mojego psa Harrego! Gniewasz się na mnie ? 
- Przecież mówiłam, że masz się nie obwiniać!
Nie zdążyłem nawet odpowiedzieć, bo zobaczyłem jak Patricia zaczyna odpinać od siebie wszystkie kabelki.
- Co ty wyprawiasz ?! - Chciałem ją powstrzymać, ale się nie dała. Jak na szestanstolatkę po ' przejściach ' to przyznam, że jest strasznie silna. 
- Nie widać, że odpinam kable ? 
- No, ale po co ?!
- Muszę zobaczyć co dzieje się z moim bratem! Mógłbyś pomóc mi wstać ?
Podałem jej rękę. Ledwo co trzymała się na nogach, ale dzielnie stawiała kroki. Za każdym razem gdy stawiała nowy krok było dużo lepiej. W połowie drogi postanowiła pójść sama. Byłem z niej dumny, ponieważ bardzo dobrze jej szło. Gdy dotarliśmy pod salę mama, Caroline i Jess nie mogły uwierzyć w to co właśnie widzą. Coś gadały, ale my nie zwracaliśmy na nich uwagi. 
Kiedy weszliśmy do sali pooperacyjnej, w której leżał Alex, Patricia momentalnie stanęła.
- Coś się dzieje ? - zapytałem z niepokojem.
- Nie nc, ale jakos tak dziwnie się poczułam.
- Chcesz usiaść ?
- Nie, chcę w końcu podejść do brata.
Kiedy doszliśmy do jegi łóżka czytał jakąś gazetę. 
- O mój Boże, siostrzyczko moja kochana Ty żyjesz! - Alex powiedział to po polski, a więc nie zrozumiałem ani słowa.
Po tych słowach Patrcia podbiegła do łóżka brata i przytuliła go...

______________________________________________________

No i Rozdział 9 jest! jest to najdłuższy rozdział jakikiedykolwiek napisałam i jestem z siebie dumna :D
Mam nadzieję, że wam się podoba i zachęcam do komentowania. 
Jak widzę jakiś komntarz pod rozdziałem to, aż mi się robu miło! <3

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 8


Alex

Gdy lekarz zawołał mnie, podszedłem do niego, a w to co właśnie usłyszałem sam nie dowierzałem...
Natychmiastowo wbiegłem do sali w której znajdowała się Patricia. Gdy na łóżku zobaczyłem moją małą, oddychającą siostrzyczkę kamień spadł mi z serca. Kiedy podbiegłem do jej łóżka ona patrzyła na mnie jak na idiotę...
- Dzięki Bogu, ty żyjesz! - Chciałem ją przytulić, ale ona wyrazem swojej twarzy odepchnęła mnie. Nie miała ona siły nawet podnieść ręki...
- Co ty wyprawiasz ?! Nie poznajesz mnie ?! - Moje oczy przybrały kształt pięciozłotówek... Patricia pokiwała tylko głową na nie. Po jej minie zorientowałem się, że nie chcę mnie widzieć i prosi, abym wyszedł. Czasem mój dar rozpoznawania emocji ludzi się przydaje..
Gdy wybiegłem z sali moje emocje wzięły górę...
- Ty idioto ! Co ty jej zrobiłeś  ?! - Zacząłem szarpać lekarza... Od tego " inteligętnego " lekarza oderwali mnie chłopcy. Ledwo co dali radę mnie od niego odciągnąć, a było ich pięciu... Tak Nathan też pomagał mi się uspokoić. 
- Co się z nią stało ?! - Nathan złapał mnie za barki. 
- Weź mnie puść człowieku. A tak poza tym to nie powinno cię obchodzić! - Oderwałem jego dłonie od moich barków...
- A właśnie, że powinno mnie to interesować! Mógłbyś już sobie odpuścić te fochy na mnie. Ciągle się na mnie gniewasz ? Dobrze wiesz, że czasu nie cofnę i nie zrobiłem tego specjalnie!
- Myślisz, że tak szybko ci to wybaczę ?! To jesteś w dużym błędzie chłoptasiu! - Wydarłem się na niego.
- Dobra już skończcie te swoje dziecinne odzywki! Powiedz lepiej co się takiego stało z Patricią! - Caroline naprawdę się przejmowała jej stanem, a ja kłóciłem się z jakimś idiotą...
- Stało się to, że Patricia mnie nie pamięta!
- Jak to cię nie pamięta ? - Jak zwykle Tom nie wiedział o co chodzi. 
- No normalnie. Zapewne ma zanik pamięci, albo amnezję! 
- Co to jest amnezja ? - dodał zdziwiony Tom. Wszyscy wtedy popatrzyli na niego jak na idiotę. - No co tak się patrzycie, zielony nie jestem! 
 Kelsey objęła swojego chłopaka i zaczęła mu tłumaczyć...
 - Kochanie, amnezja to taka choroba przy której człowiek nie pamięta zupełnie nic. Teraz rozumiesz ? 
- O Boże i ona to ma ?! - powiedział płaczliwym głosem Tom.
- TAK! - wszyscy krzyknęliśmy w tym samym momencie. 
- Człowiek się martwi o Julie, a tu ludzie na niego krzyczą. No co za Naród i powiedzcie mi, jak ja mam z wami wytrzymać ?! - Tom chyba się wkurzył...
- O jaką Julie ty się martwisz ? - Caroline z deczka się zdziwiła zachowaniem Tom'a...
- No o tą co ma amnezję, a ty kim jesteś ?! 
- To nie Julia tylko Patricia idioto! 
- Jestem Caroline miło mi. - W tym samym czasie Nathan z Caroline powiedzieli swoje zdania, lool. 
- A mi nie miło, bo jestem Tom, a wy na mnie krzyczycie. - Tom usiadł na krześle i spuścił głowę na kolana...
- Wiecie co, jedźcie do domu i zabierzcie Tom'a ze sobą, bo widać, że ma kaca... - Miałem nadzieję, że ktoś go stąd zabierze, bo jest kompletnie pijany.
- Ale ja nie chce nigdzie jechać! Muszę opiekować się Julią. - dodał oburzonym głosem Tom.
- Patricią. - znowu wszyscy powiedzieliśmy razem...
- Wy chórkiem jesteście czy co ?! - Tom ledwo co siedział na krześle... xD.
- Wiecie co, ja zabiorę Tom'a, Max'a i Jay'a, bo ledwo co trzymają się na nogach. Jutro z samego rana przyjedziemy tutaj. Dobrze ? - Kelsey była jedyną trzeźwo myślącą osoba w naszym młodzieżowym gronie...
- Tak jedźcie, a ja zaopiekuje się resztą. - Karen była tą drugą trzeźwo myślącą osobą...
Kesley wzięła pod pachę Tom'a, a Jay z Max'em toczyli sie za nimi. xD 
 W szpitalu zostałem tylko ja, Karen, Jess, Caroline i Nathan...
Było już dosyć późno, bodajże godzina 2 nad ranem. Karen poszła załatwić kilka spraw i wróciła do naszego grona.
- Słuchajcie, ja zabiorę dziewczynki, a wy tutaj poczekajcie na jakieś wyniki. Mam nadzieję, że nie zabijecie się na wzajem... Mogę wam ufać ? - Karen spojrzała się na nas zabójczym wzrokiem.
- Tak, mamuś jedź, a ja tu poczekam. - Nathan uśmiechnął się, ale ja nie miałem zamiaru z nim siedzieć. Gdy Karen wyszła ze szpitala zacząłem ' rozmowę ' z Nathanem.
- Po co ty tu w ogóle siedzisz ? 
- Dlatego, że martwię się o twoją siostrą! Mógłbyś to zrozumieć ?! - Nagle wielka gwiazda ma czas interesować się zwykłą dziewczną...
- Nagle znalazłeś czas, żeby się kimś przejmować ?! Jak prosiłem cię o pomoc w przygotowaniu różnych rzeczy na jej przyjazd to mnie i Patricie miałeś w dupie!
- Hahaha, ja już wiem dlaczego ty taki jesteś! - Nath oparł się o ścianę, skrzyżował ręce i popatrzył na mnie przenikliwym wzrokiem.
- No dlaczego ?! - krzyknąłem i stanęłam z nim twarzą w twarz.
- Ty po prostu jesteś zazdrosny! - wykrzyczał mi te słowa w twarz i odszedł gdzieś dalej...
- Niby o co mam być zazdrosny ?! Nie jestem jakimś pedałem, żeby być o ciebie zazdrosny! Stwierdzam fakty! - odwróciłem się na pięcie i skierowałem w stronę lekarza.
- Mógłby Pan wyjaśnić mi w tym momencie co się dzieje z moją siostrą ?! 
- A musi być Pan taki agresywny ?!
- Gdyby Pan nie wiedział nić o stanie swojej siostry, dowiedział się tylko tego, że Pana nie pamięta byłby Pan spokojny ?! 
- Już dobrze, dobrze niech się Pan uspokoi. Przez 3 minuty Pańska siostra była po prostu martwa. Jej serce przestało bić, a jej puls spadł do zera. Jednak kiedy Pański kolega zaczął ją reanimować, dziwnym trafem serce zaczęło bić. Przez godzinę reanimowaliśmy Pańską siostrę, aby utrzymać ją przy życiu i dzięki Bogu udało się nam to.
- Jak to była martwa i zmartwychwstała ?! O.o
- Nie można tego nazwać zmartwychwstaniem. Patricia była w tak zwanej śmierci klinicznej. Widocznie walczyła ona nawet gdy jej serce przestało pracować, po prostu się nie poddała.
- No, bo jest silnią dziewczyną w końcu ma to po mnie :D - wypiąłem pierś do przodu i wyprostowałem się z dumy xD. Ale chciałbym się dowiedzieć dlaczego mnie nie pamięta...
- W swojej karierze zawodowej miałem tylko taki jeden przypadek, a miało to miejsce około 10 lat temu. Dziewczyna miała dokładnie takie same objawy jak Patricia, tylko, że po 3 dniach zmarła. Nie pamięta ona nikogo. Czytałem na ten temat dość sporo i wyczytałem, że po śmierci klinicznej ludzie którzy jednak ' zmartwychwstają ' mają problemy z pamięcią. Oczywiście nie występuje to zjawisko u wszystkich. Musimy być dobrej myśli, że Pańska siostra będzie tak samo dzielnie walczyła o powrót pamięci jak o swoje życie. Czy w sali gdy poprosiłem Pana, aby wszedł Pan do siostry znajdował się ktoś jeszcze ?
- Były tam tylko bodajże dwie pielęgniarki i Ja.
- No dobrze. Niech poprosi Pan swojego kolegę, aby do niej wszedł. 
- To nie będzie konieczne.
- Ależ będzie, bo może dzięki niemu przywróci się pamięć Patrici. 
- No dobrze... 
Skierowałem się w stronę Nathana, ale ten nie miał ochoty ze mną rozmawiać, a więc odwrócił sie do mnie plecami. 
- Jak chcesz to możesz wejść do Patrci. Tylko ostrzegam może cię nie rozpoznać, bo ma amnezje...
- Dzięki za informację... 
Nathan obrócił się na pięcie i wszedł do sali...

Nathan

Gdy wszedłem do sali na łóżku zobaczyłem smutną Patricię... Podszedłem do niej jednak na samym początku nie miała ochoty w ogóle na mnie patrzeć...
- Cześć! - uśmiechnąłem się do niej szeroko. Jednak nie usłyszałem odpowiedzi.
- No cóż, skoro nie chcesz ze mną gadać to mam mówić sam do siebie ? - Patrcia tylko wzruszyła ramionami. 
Na łóżku obok znalazłem jakąś skarpetkę. Odwróciłem się do Patrici plecami, miałem ułatwienie, bo siedziałem na obrotowym stołku. Założyłem białą skarpetkę na prawą rękę, a z kieszeni wyjąłem czarny mazak i na skarpecie namalowałem : oczy, nos, uśmiech :D  Jestę miszczę rysowania xD.
Gdy odwróciłem się do Patrici zacząłem śmiesznie gadać i udawać, ze jestem Pan Skarpeta... Dobrze, że mam młodszą siostrę, bo to na niej testowałem takie taktyki jak była smutna. :D
Kiedy zobaczyłem, że na twarzy Patrici rodzi się uśmiech wstałem z krzesełka i uklęknąłem przed nią. Śmiesznym głosem zapytałem się jej ' Czy wyjdzie za Pana Skarpetkę '.
- Oczywiście, że zostanę Panią Skarpetką. - dziewczyna wpadła w śmiech. Jak to ja momentalnie zaczęłam się śmiać.
- Ty się do mnie odezwałaś, wow *.* - momentalnie przytuliłem się do niej, a ona do mnie. 
- Jako jedyna osoba tutaj w całym szpitalu mnie rozbawiłeś, a więc sądzę, że jesteś spoko gościem. :)
- Awww miło mi to słyszeć, a pamiętasz mnie ? :)  - Na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. 
- A powinnam cię pamiętać ? Ja nic i nikogo nie pamiętam... - Po tych słowach  Patricia zaczęła płakać. 
-  Nie przejmuj się zanikiem pamięci, będę się modlił, aby szybko powrócił. - Złapałem jej dłoń, a ona słodko się zarumieniła...
- To miło z twojej strony. - Znowu na jej policzkach pojawiły się łzy, ale tym razem odsunąłem jej rękę od jej policzka i sam wytarłem jej łzy. 
Z Patricią rozmawiałem około godzinę. W trakcie rozmowy zacząłem ziewać.
- Która jest godzina ? - zapytała się mnie z szerokim uśmiechem.
- Jest  4 nad ranem, a dlaczego pytasz ? - Zdziwiłem się jej trochę, dlaczego pyta o godzinę...
- Powinieneś już iść iść. 
- Dlaczego ? Czy zrobiłem coś złego ? - Ponownie się zdziwiłem...
- Ależ oczywiście, że nie, ale ewidentnie jesteś zmęczony. Nie powinieneś siedzieć tutaj ze mną, bo nie warto się mną przejmować... Już dawno powinien być łóżku.
- Nigdy więcej nie mów takich rzeczy! Będę się tobą przejmował nawet jeśli sądzisz, że jest ci do nie potrzebne. Bardzo cię polubiłem i będę siedział przy tobie, aż twoja pamięć nie powróci. 
- Awww, jaki ty jesteś kochany. Kotku idź już do domu wyspać się, a jak nie to sama wstanę i wyprowadzę cię stąd siłą, a chyba nie chcesz żebym tak zrobiła, prawda... - Spojrzała na mnie zabójczym wzrokiem.
- No dobrze, dobrze już idę. Jednak dzisiaj do ciebie nie przyjdę skoro mnie wyganiasz. - Gdy wstałem skrzyżowałem ręce na piersi. 
- A jutro przyjdziesz ? - Na twarzy Patrici pojawił się się smutek i znowu łzy ściekały jej po policzkach.
- Zobaczę jak się wyrobię z pracą. - Podszedłem do niej, ponownie starłem jej łzy z policzków i dałem całusa w czoło. 
Kiedy wychodziłem z sali powiedziała mi, że będzie na mnie czekała. Wtedy uśmiechnąłem się do niej i wyszedłem z sali. Alex coś jeszcze do mnie gadał, ale powiedziałem mu tylko, żeby jechał do domu, a sam wychodziłem ze szpitala. 

______________________________________________________________________________________

No i Boom jest rozdział 8. I hope you like it! :) 
Chciałabym, aby ktoś w ogóle komentował tego bloga, ale może niedługo ktoś prócz Magdy zacznie na niego wchodzić...
Muszę się wam pochwalić 2 rzeczami, które miały miejsce 15 Czerwca. 



A więc mój weekend zaliczam do świetny :D

środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 7


Nathan 

Przy łóżku Patrici klęczałem dosyć krótko, ponieważ postanowiłem usiąść obok niej. Kiedy pogrążyłem się w rozpaczy nie mogłem wytrzymać, a więc postanowiłem ją przytulić, tak ostatni raz. Gdy przytuliłem się do dziewczyny usłyszałem ledwo co bijące serce. 
Natychmiastowo zacząłem ją reanimować, a przy tym krzycząc, że ona jeszcze żyje. Żaden lekarz  nie przyszedł, bo wiedzieli, że ona już nie żyje. Jednak ja nie dawałem za wygraną i krzyczałem :
- Zaraz się przekonacie, że ona nadal żyje!
Gdy chłopcy usłyszeli moje słowa od razu przybiegli do sali. Nie zwracałem nawet na nich uwagi, bo za bardzo byłem skoncentrowany na reanimowaniu Patrici.
Po chwili na kardiomonitorze pojawił się puls, ale nie przestawałem jej reanimować.W ułamku sekundy obok mnie znaleźli się chyba wszyscy lekarze i nie dowierzali, czego właśnie dokonałem.
Ponownie z sali wyprosiła nas pielęgniarka, ale wtedy sam wybiegłem z tej sali i zacząłem tańczyć ze szczęścia. Wszyscy podbiegli do mnie i zaczęli mnie przytulać. Jednak brakowało przy mnie jeden, a raczej dwóch osób... Nie było przy mnie Alex'a i Patrici. Jednakże w tym momencie Alex'a miałem głęboko w poważaniu, ponieważ jego humorki coraz bardziej działają mi na nerwach. Otóż to, jego największym talentem jest granie na czyiś nerwach. Moglibyśmy wspierać się nawzajem w tej ciężkiej sytuacji, ale nie, bo Jaśnie Pan się obraził.
Z sali wyszło już chyba pięć pielęgniarek, ale żadna nie była tak łaskawa, aby poinformować nas o stanie Patrici. Myślałem, że zaraz wyjdę z siebie, ale udało mi się nad sobą zapanować...
Wszyscy usiedli na krzesłach, ale ja postanowiłem siedzieć tuż przy samej sali, czyli na podłodze xD.


Alex 

Wszyscy teraz uważają, że jestem najgorszy, bo zwyzywałem Nathan'a. No tak przecież gwieździe można wybaczyć wszystko. Dopiero teraz zastanawiam się czy jest on moim prawdziwym przyjacielem. To przez niego tutaj znalazła się moja siostra, ale nie no przecież to nie jego wina. Powiem tak : ' Taki wkurwiony to ja jeszcze nigdy nie byłem '. 
Miałem tego wszystkiego dosyć i postanowiłem wyjść na dwór zapalić. Dwa miesiące temu rzuciłem palenie, ale teraz palę tylko wtedy gdy jest mi ciężko.Każdy myśli sobie " Boże on pali, będzie miał raka płuc. " Jak im odpowiadam " Nie palę nałogowo, ale to mnie uspokaja. " To wtedy słyszę " Tak to cię uzależniło, a nie uspokaja. " No i weźcie tutaj z takimi ludźmi żyjcie. 
Gdy odpaliłem zapalniczkę wahałem się nad tym czy jednak warto podpalić papierosa.
Kiedy moje myśli były daleko od rzeczywistości byłem w błogim  stanie, bo oderwałem myśli od Nathana i Patrici. Jednak po chwili oberwałem od kogoś po głowie. Tą tajemniczą osóbką była Jessica, a obok niej stałą Caroline. Chwilę byłem zły na Jess, ale od razu mi przeszło. Nie umiem się długo na nią gniewać...
- Co ty chciałeś zrobić ?! - Jess na mnie krzyknęła xD.
- Co ja znowu robię ? - wywróciłem oczami ...
- Chciałeś zapalić! Obiecałeś mi, że już nigdy tego nie zrobisz! 
- Przepraszam, ale to było silniejsze ode mnie. - Momentalnie przytuliłem ją do siebie i rozpłakałem się. Gdy Jess zobaczyła, ze płaczę domyśliła się o co chodzi...
- Boże, czy stało się to o czym teraz właśnie pomyślałam ?!
- A o czym pomyślałaś ? 
- Czy no, Patricia odeszła w stronę światła ? - Po chwili oczy dziewczyny wypełniły się łzami.
- Powiem tak. Przez około 3 minuty nie żyła, ale Nathan od razu wbiegł do jej sali i gdy się do niej przytulił usłyszał ledwo co bijące serce. Zaczął ją reanimować i jej puls z sekundy na sekundę wzrastał. Teraz jej stanem zajmują się lekarze i nic nie wiadomo co z nią...
- O boże jak dobrze słyszeć takie wiadomości. Mój brat jest genialny. - Na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech.
- Czy on taki genialny jest to ja nie powiem! - warknąłem na Jess, a nie miałem zwyczaju na nią podnosić głosu...
- Wiecie co, ja wam nie będę przeszkadzała, lepiej pójdę i może czegoś dowiem się o Patrici... - wtrąciła Caroline.
- Co masz na myśli, że nie jest genialny ?! - Chyba Jess z deczka się oburzyła...
- A no tak, bo gwiazda musi być perfekcyjna. No właśnie Musi, a nie koniecznie nią jest!
- Co cię dzisiaj ugryzło ?! To on uratował twojej siostrze życie!
- Może i uratował, ale to przez tego idiotę ona się tutaj znalazła!
- Wiesz mam cię już dosyć! Jak ochłoniesz to daj znać, ale nie wiem czy wtedy ja będę miała ochotę z tobą gadać! - Jess odwróciła się na pięcie i skierowała się w stronę wejścia do szpitala. 
Ouch, już mam dosyć tych wszystkich ludzi!


Nathan 

Pod salą czekaliśmy godzinę, nawet po 20 minut pod salę łaskawie przyszedł Książę Alex. Rozmawiał on tylko z moją mamą, Caroline, Nunu i Kels. Chłopaki nawet nie chcieli z nim gadać, bo wiedzieli, że może z tego wyniknąć awantura.
Po godzinnym oczekiwaniu z sali wyszedł lekarz, który zawołał Alexa. Też chciałem się czegoś dowiedzieć, ale powiedział, ze informuje tylko rodzinę. Tym razem chciał podejść do niego Tom, ale odsunąłem go na bok i powiedziałem, że to nie ma sensu...

_____________________________________________________________________________________

I jest rozdział 7 ^^. Mam nadzieję, że się wam podoba. :)
Jednak martwi mnie to, że nikt nie komentuje rozdziałów, a widzę, że liczba wyświetleń bloga rośnie...